Doszliśmy razem z Paulą do wniosku, że dobrym pomysłem na dziś będzie udać się do Żeti-Oguz. Niedaleko naszego hostelu jest przystanek a po drugiej stronie ulicy mała pętla z marszrutkami. Spytaliśmy się miejscowych gdzie można złapać busa i można to zrobić z bazaru. Aczkolwiek na bazarze wysyłali nas z powrotem na przystanek przy głównej drodze. W każdym bądź razie nie znaleźliśmy busa, a wsiedliśmy do współdzielonej taksówki. Kierowca pyta się gdzie jedziemy, mówimy mu, że do Żeti-Oguz, on na to czy do Kanionu? No są am takie czerwone skały, to chyba to! Musieliśmy poczekać na zapełnienie, koszt przejazdu to 150KGS od osoby. No i jedziemy, i jedziemy i dalej jedziemy mijamy drogę na kurort i jedziemy dalej, patrzę na Paulinę, Paulina na mnie! OK! Whatever, chyba nas nie wywiozą do Biszkeku, zwłaszcza, że kierowca jest sympatyczny lubi sobie pogadać a w samochodzie kilku innych ściśniętych jak sardynki podróżnych. No i nas wywieźli Było to chyba najzajefajniejsze nieporozumienie w jakim kiedykolwiek brałem udział. Już nie ważne jest nawet to, że mam kurtkę, bluzę, szalik, czapkę i rękawiczki a tu raczej jest upalnie. Tak, dotarliśmy do Kanionu Skazka, miejsca którego nie mieliśmy w naszych planach. Ale cieszę się, że tak wyszło i tu trafiliśmy gdyż nigdy w życiu czegoś takiego nie widziałem. Zaczęło się już przy drodze od różowej plaży a skończyło na Kanionie jak z baśni, którego piękna nie sposób opisać. It's my number one of our trip! Tu matka Natura puściła wodze fantazji, albo była pod wpływem alkoholu albo innych środków odurzających nie wiem sam. Te kolory, te kształty, niesamowite. Zresztą z rosyjskiego oznacza dosłownie Kanion Bajka.
Z głównej drogi do kanionu jest 1,5km, jest też szlaban i pobór opłat w wysokości 50KGS od osoby. Dzwoniliśmy do kierowcy który zostawił nam wizytówkę i kazał dzwonić gdy będziemy wracać, ale niestety on już był ponownie w Karakol. Przy drodze stał biały mercedes i mężczyzna z żoną, zaproponowali nam kurs do Przewalska za 200KGS od osoby. Nie zdecydowaliśmy się za pierwszym razem gdyż chcieliśmy jeszcze raz skoczyć na magiczna plażę posiedzieć chwilkę i popatrzeć na wodę ;) Na szczęście kierowca nie znalazł nikogo i po parunastu minutach udaliśmy się z powrotem do miasta.