Алма-Ата, tłumaczyć można jako Ojciec jabłek, poprzednia stolica oraz największe miasto Kazachstanu. No i to jest naprawdę normalne, ładne miasto, takie europejskie, aczkolwiek w sowieckim siermiężnym stylu!
Po przylocie zaatakowali nas, a jak taksiarze to była prawdziwa szarańcza. Grzecznie ich zignorowaliśmy i udaliśmy się na przystanek autobusowy, by i tak wylądować w pseudo taksówce. Nie pamiętam ile zapłaciliśmy za kurs bo to jedyna cena jakiej nie zapisałem ale wiem jedno zapłaciliśmy na pewno więcej niż trzeba. Kierowca zawiózł nas do naszego hostelu (Amigo hostel¹), a na koniec polecił żelaznyj czyli bar mleczny Kaganat, w pobliżu. Po zameldowaniu się w hostelu i upewnieniu się przez naszą starshiy leytenant z recepcji czy kłapecki są (bo w hostelu trzeba chodzić w kłapeckach i mieć własny papier toaletowy), udaliśmy się do czeskiej knajpy. Tak do czeskiej z czeskim piwem! Ale z kazachskim jedzeniem, także jesteśmy usprawiedliwieni tak? No, a powiedzielibyście tylko, że nie! Młody kelner na wieść,że jesteśmy z Polski od razu stwierdził, że uwielbia literaturę Andrzeja Sapkowskiego, bardzo nam miło z tego powodu.
Następny dzień zaczynamy od polecanego przez kierowcę taxi baru mlecznego, smacznie i tanio. Bardzo fajny lokal z którego będziemy korzystać praktycznie codziennie. Jest to sieciówka z lokalami rozsianymi po całym mieście. Śmiem twierdzić iż moja towarzyszka podróży Paula zakochała się w kotlecie szefa²! ;) Ale OK, nie prowadzimy tu bloga kulinarnego, tylko podróżniczy! Wiem, tu nie ma za dużo do zobaczenia, tzn. nie ma takich typowych atrakcji turystycznych znanych z Europy ale każdy znajdzie tu coś dla siebie, w końcu nie przyjechalibyśmy tu gdyby tak nie było!
Zacznijmy od transportu publicznego, metro - jest tanie (80KZT żeton do kupienia w kasie), szybkie, aczkolwiek posiada tylko 9 stacji. Na dodatek poddać się trzeba kontroli jak na lotnisku, co wydłuża czas podróży, ale to i tak lepiej niż autobus w korku. No właśnie autobus, koszt przejazdu to tylko 150KZT. W ałmackich autobusach nie ma konduktora, a bilet kupujemy u kierowcy, a w zasadzie zostawiamy mu pieniądze bo w zamian otrzymujesz kawałek pustej białej rolki z kasy fiskalnej a i to nie zawsze ;)
Pierwsze kroki skierowaliśmy do Muzeum Narodowego, kto to wymyślił dobrze nie pamiętam ale chyba ja, bo Paula powiedziała, że to strata czasu i pieniędzy. No i faktycznie tak było ,Mea culpa, Прошу прощения, пожалуйста! Bilet wstępu 500KZT, a to i tak nie na wszystkie wystawy. Typowe sowieckie zagrania. Jedyny plus, w gmachu muzeum było naprawdę całkiem przyjemnie i chłodno, bo na zewnątrz żar z nieba się lał.
Kolejnym krokiem było Kok Tobe, chyba najfajniejsze miejsce w Ałmaty. Wzgórze Kok Tobe na które dostać możemy się kolejką linową za niespełna 2000KZT w obie strony. Na szczycie (1100m n.p.m.) góry znajduje się popularna strefa rekreacyjna, jest jednym z głównych punktów orientacyjnych w mieście i jest popularny wśród turystów, czyli też nas! Jest tu spory park rozrywki, wiele atrakcji i restauracji. Ponadto u podnóża góry znajduje się wieża telewizyjna o wysokości 372 metrów, na którą wjechać się nie da! I tak zasiadamy do stolika z najlepszym widokiem na miasto wypić drinka i zjeść coś słodkiego.
Krok trzeci centrum miasta, Sobór Wniebowstąpienia Pańskiego oczywiście cały otoczony rusztowaniami i wysokim płotem. Z wyłączonym z ruchu odcinkiem ulicy Żybek Żoły poszło łatwiej, fajny deptak, sporo się dzieje. Można usiąść popatrzeć na ludzi, odpocząć, posłuchać krzyczącej wniebogłosy kobiety z ósmego pietra w szarym bloku za naszą ławką na młodzież jeżdżącą deskorolkami. Czy porozmawiać z sympatyczną babuszką o Polsce, i Kazachem marynarzem ze Szczecina!
Krok czwarty to bazar. Takich bazarów w Polsce już nie ma! Nie wiem jak wy ale ja lubię po nich spacerować, dużo ludzi, dużo różności, dużo rumoru, dużo kolorów i zapachów (pomijam te z mięsa ;) Zawsze można coś kupić albo z kimś zamienić dwa słowa.
Krok piaty, eee brak danych... Jeśli dobrze pamiętam to piwo, krok piąty i ostatni!
Do jutra.
¹Nocleg 15000KZT/3 noce/2os.
²Kotlet mielony w panierce z drobiowego mięsa, nadziewany kapustą kiszoną.