W zasadzie to już w Berlinie ustaliliśmy, że jedziemy gdzieś w połowie lipca. Do 18-ego został tylko tydzień a tu nikt nic nie organizuje. Początkowo plan był prosty Malmö, Kopenhaga i Bornholm ale nic z tego nie wyszło, kiszka. Alan krzyknął Barcelona, no i tak zostało. Bałem się, że będzie za późno ale jakoś to wszystko poszło, zarezerwowaliśmy ostatni pokój 3 osobowy (bo Hodak nie pojechał), bilety na samolot kupiliśmy z małymi perturbacjami.
Po ciężkim tygodniu w pracy wyszedłem o 16. Pojechałem do Mileny na obiad i pożyczyłem aparat. Byłem zmachany ale trzeba było jechać jeszcze do sklepu po jakiś prowiant, przewodnik i kąpielówki bo zapomniałem wziąć z Kozienic. Kupiłem parę EUR, pokręciłem się i wróciłem do domu o 21. Trzeba się spakować, pociąg do Katowic mamy o 1:05. Posiedziałem jeszcze z godzinę na necie, przeglądając wszystko co związane z Barceloną.
O 00:30 podjechał tata Kurka z Kurkiem ;D i zabraliśmy się na Dw.Centralny. Pociąg pospieszny relacji Gdynia-Zakopane/Wisła, jak mogło być inaczej spóźnił się 20 min. (50zł)