"Dzień w którym zatrzymała się wycieczka". Lot powrotny do Polski mamy za dwa dni, ale już własnie dzisiaj rozpoczynamy powrót. I tak łapiemy marszrutkę z pod hostelu która zawozi nas bezpośrednio na lotnisko. W terminalu krajowym wielki rumor, sporo ludzi ale co tu się dziwić dwie linie w krótkim odstępie czasu lecą do Biszkeku. My kupiliśmy bilety w dwie strony już wcześniej na Air Manas¹ spółkę zależną od tureckiego Pegasusa. Bilety nie są tanie, my w Europie przyzwyczajeni do śmiesznych cen np. Ryanaira, z kolei lokalsi o takich cenach mogą tylko pomarzyć. Korzystając z wyszukiwarek połączeń, może zdarzyć się tak, że nie znajdziecie wszystkich przewoźników, warto zatem zajrzeć tu². Linia jest tańsza bo sprawdzałem, aczkolwiek jest wpisana na czarną listę EU, zresztą tak samo jak Air Manas ;) O czarnej liście szybko zapominamy, ponieważ piękno gór pomiędzy Osz a Biszkekiem jak mawia Dżoana Krupa jest hipnotajzing ;)
¹https://airmanas.com/en/index.html
²http://tezjet.kg/
Po wylądowaniu w Biszkeku, planowałem wziąć taxi bezpośrednio na dworzec autobusowy, ale jak tu odmówić głodnej kobiecie wizyty w Lozhka Stolovaya? Na dodatek ten uśmiech te oczy! ;) W każdym bądź razie najedliśmy się i udaliśmy na dworzec złapać marszrutkę. Bilet do Ałmaty to wydatek rzędu 400KGS. Do Ałmaty zajeżdżamy na około godzinę 20. Także sami widzicie cały dzień w podróży: jeden samolot, dwie marszrutki i trzy taxi.