Z nad Kanionu do jeziora jest ponad 100km, które pokonujemy w ponad dwie i pół godziny. Droga P-16 do najlepszych nie należała, miejscami to tylko szuter, i stada krów spacerujących sobie nieśpiesznie. W ostatniej miejscowości przed jeziorem (Saty) także trwają prace przy remoncie drogi nasz kierowca oczywiście wjechał w sam środek prac i oblepił koła smołą. Nic poważnego chyba się nie stało, wszystko odpadnie po paru godzinach drogi powrotnej. Na końcu wioski jest szlaban i też trzeba kupić bilety. Nikogo nie było w budce, więc nasz kierowca poleciał do domu obok no i chyba wszystko załatwił bo miał klucz do kłódki z łańcuchem. W każdym bądź razie opłata wynosi 700KZT. Jeziora Kolsai są jedną z największych atrakcji południowego Kazachstanu, to system trzech jezior górskich położonych w północnym Tien Szanie. Żeby odwiedzić wszystkie trzy potrzeba co najmniej dwóch dni trekkingu i spania w namiotach. My mamy około godziny czasu na eksplorację pierwszego z nich czyli jeziora dolnego, położone jest na wysokości 1818 m n.p.m.
Droga powrotna do Ałmaty wydawała się ciągnąć w nieskończoność, do tego stopnia, że najzwyczajniej w świecie wszyscy posnęliśmy. Do hostelu zajechaliśmy bardzo późno, co nie przeszkadzało nam by pójść na kolację do naszego ulubionego baru mlecznego. Tak, tak przy tym hostelu też był Kaganat. A co jest najlepsze ta sieciówka otwarta jest 24h na dobę. Na kotlet szefa nigdy nie jest za późno! ;) Prawda Paula?