Kurek zapodał idziemy na miasto. Alan powiedział, że odpada jest zmęczony po plaży ;D i idzie się myć i spać. No trudno poszliśmy sami choć i mi się nie chciało, ale było naprawdę w porządku. Najpierw skoczyliśmy do restauracji coś zjeść bo po plaży i porciaku głodni byliśmy, wzięliśmy grillowane sardynki (bardzo popularne) do tego zupę, nie jestem wybredny jem prawie wszystko ale oszałamiającego wrażenia na mnie danie nie zrobiło. Po kolacji poszliśmy na Alfamę krętymi wąskimi brukowanymi uliczkami na lewo na prawo w górę i w dół. Doszliśmy nieświadomi do miejsca które zamierzyliśmy jutro odwiedzić a mianowicie Castelo de Sao Jorge, oczywiście było zamknięte bo była już 23 z kawałkiem. Poszliśmy dalej mijając jeszcze jeżdżące retro tramwaje, znaleźliśmy fajne miejsce z widokiem na Tag, którego za bardzo tak naprawdę nie było widać. Miejsce to upatrzyli sobie także inni, było tu kilka grupek ludzi jedni świętowali chyba urodziny, inni popijali browar tak jak my zresztą a inni skręcali lolki, fajna atmosfera miła okolica i lokalsy (miejscowi) posiedzieliśmy, pogadaliśmy, wracamy do hotelu.