Dzisiejszego dnia plan był prosty:
-Co dzisiaj robimy?
-Nic!
-Przecież wczoraj nic nie robiliśmy?
-Nie skończyliśmy! ;D
Do Cascais jedziemy pociągiem z Cais do Sodre (stąd też wypływają promy) bilet 1,75EUR czas podróży 30 min, stacja końcowa. Fajne małe miasteczko typowo turystyczne, plaże, dużo palm, hoteli, sklepów prawie jak w Sopocie ;D Wylegiwanie na plaży i kąpiel w oceanie czego chcieć więcej, ano oczywiście wzmacnianego wina z biedronki a w zasadzie pingo doce obydwie sieci należą do tych samych właścicieli. Tak więc bierzemy butelkę porto, madery i ginji, coś do zjedzenia i na plaże. Niestety na długo nam zapasy nie starczyły było trzeba robić kilka kursów do sklepu. W pingo doce znalazłem żubrówkę 17,50EUR i jogurty bakomy, też jakieś drogie! Na plaży fajnie było, czas miło płynął, ocean trochę chłodny ale w końcu mamy 2 październik. Po plaży zasuwali co chwila murzyni sprzedając wszystko co się da od jakiś rzemyków z muszelkami, okularów, piwa po hasz i trawkę. (nawet kupiłem za 5EUR Ray Ban'y zbite z 20EUR ;D) Pod koniec dnia zaczęliśmy się zbierać, słońce zachodzi nie ma co wracamy do Lizbony. Z Cascais przywieźliśmy żeby nie skłamać z tonę piasku cały pokój w hotelu zasypaliśmy, ale to robota głównie Alana bo brał kąpiele piaskowe ;D