Normalni ludzie pracują ;) tylko ja bezrobotny szlajam się po Skandynawii i tak po śniadaniu zostaję sam. No jeszcze parę stacji jadę z Angeliką a potem tylko ja i Oslo w miłosnym uniesieniu ;) I tak pierwsze kroki kieruję w stronę Pałacu Królewskiego i pałacowych ogrodów. Na uwagę zwracają królewscy wartownicy, choć Ci w Atenach są zdecydowanie barwniejsi. Następnie wracam pod stację metra do Teatru Narodowego i dalej w prawo do Ratusza, trochę przypomina mi ten Czerwony z Berlina ale ten posiada dwie wieże i ma fajniejszy zegar. Z ciekawostek w budynku znajduje się np. galeria a raz w roku odbywa się ceremonia wręczania pokojowej nagrody Nobla. W parku Spikersuppa dużo się dzieje jest jakiś dzień straży pożarnej, wielu dzielnych strażaków oraz sprzętu i pojazdów również z poprzedniej epoki. Do tego wszystkiego hordy uradowanych wikińskich dzieci. Po drugiej stronie ulicy dziesiątki namiotów z odzieżą od mniej znanych lokalnych projektantów. Potem kieruję się na Norweski Parlament mijając stare kamienice. W końcu robię małe kółeczko i dochodzę do ujścia Oslofjorden. Naprzeciwko portu zachodzę do Muzeum Norweskich Sił Zbrojnych, przykuło moją uwagę ze względu na odbywające się w pobliży zawody biegowe, a to ja akurat bardzo lubię. Muzeum było darmowe i to też lubię wiec skorzystałem. Za darmo słowo klucz ;) Następnie spacerek po nabrzeżu gdzie wielu ludzi łowiło ryby, co mnie zdziwiło tutejsze morze jest chyba obfite w zasoby, każdy posiadał w wiaderku co najmniej kilka dorodnych makreli. Następnie trafiłem do fantastycznie położonej na wzgórzu Twierdzy Akershus z której można poobserwować życie na fjordzie, ale także na okolicę. Przy przystani promowej znowu kilkadziesiąt namiotów tym razem temat trochę inny a mianowicie jedzenie. Od bio, przez slow food, owoce morza, łososie i warzywa po coś mniej zdrowego jak smaczne hamburgery (100NOK=45PLN). Następnie skierowałem się do Aker Brygge dość nowe miejsce na mapie Oslo, bardzo modne, dizajnerskie, i bardzo drogie. Nawet nie chcę wiedzieć ile kosztuje tu metr kwadratowy mieszkania. Jest tu galeria handlowa, mnóstwo restauracji, kawiarni i innego handlu. Jest też jak przystało na takie miejsce Muzeum Sztuki Nowoczesnej i sporo miejsca do odpoczynku nad samą wodą. Dostałem telefon od brata i Mietka, że są już wolni i jadą po mnie spotkaliśmy się w umówionym miejscu i pojechaliśmy na najlepszy punkt widokowy w Oslo (Grefsenkollen), przynajmniej tak mówili biwakujący tam Norwegowie. I powiem wam, że się nie mylili. Odwiedziliśmy jeszcze jedno miejsce całkiem blisko fajne jezioro trolli Trollvann. Na koniec udaliśmy się już do domu gdzie Angelika przygotowała pyszną kolację. See U tomorrow.