Rano wstajemy i jedziemy metrem na Dworzec Północy skąd odjeżdżają pociągi pociski. Pociąg relacji Xi'an - Louyang Longmen to koszt 174,50CNY(100PLN). Nic się nie zapowiadało, że ten dzień będzie taki fajny ale po kolei. Jedziemy ubrani dość lekko w końcu ostatnie dni to żar lejący się z nieba. A tu pogoda robi nam psikusa i dojeżdżając do Luaoyang zaczyna być pochmurno i padać, na dodatek wiał zimny wiatr. Marcin ubiera mamy sweterek i wygląda jak Jacyków, ale przynajmniej jest cieplej. Na dolnej kondygnacji stacji kolejowej jest pętla autobusowa z której odjeżdża autobus do grot. Wcześniej oczywiście moje drogie panie "zaatakowały" ochroniarkę by zdobyć te informację, brawo Wy! Autobus kosztuje 10CNY(5,70PLN) i jedzie około 15 minut, jest to naprawdę nie daleko. Jeden taksiarz chciał od nas 40CNY wyszło by tyle samo co autobus ale kto wiedział. Groty Dziesięciu Tysięcy Buddów malowniczo położone na zachodnim brzegu rzeki Yi kolekcje posągów religijnych i wbrew nazwie jest tu ich ponad 140 tysięcy! Groty niesamowite wrażenie robią oczywiście z wschodniego brzegu rzeki a wszystkich grot jest tu około 2000. Znajduje się tu też Świątynia Xiangshan, bardzo fajnym zwyczajem jest przypinanie czerwonych drewnianych zawieszek z życzeniami, można je kupić u mnichów.
Jako, że Paula zaplanowała już w Polsce, że tej nocy śpimy w Song Shan przy klasztorze Shaolin, to trzeba było wymyślić jak tam dojechać. I tak na pętli autobusowej trzeba było na migi pokazywać, że chcemy ciuchcię. Mieliśmy farta bo autobus który tu stał właśnie jechał na dworzec. Oczywiście nie na ten dworzec z którego przyjechaliśmy tylko ten normalny w centrum miasta. Na dworcu jakimś cudem ktoś nam podpowiedział, że trzeba iść na autobus. Po drugiej stronie ulicy zauważyliśmy autobus wyjeżdżający zza muru i szybko tam się skierowaliśmy. Był tam szlaban, ochrona, kilka coachów. Nie wiem jakim cudem dziewczyny wymusiły otwarcie szlabanu a przypominam jakie są procedury na dworcach w Chinach. Pokazujemy palcem w przewodnik na Shaolin a oni nam na jeden z autobusów ale mamy farta! Nagle podchodzi Chinka w mundurze i krzyczy: "ticket, ticket"! Kolejna Chinka, chyba żona kierowcy macha nam żebyśmy szli za nią. Chyba po bilety, to idziemy! Mijamy stanowiska, halę dworca, kasy, wychodzimy na zewnątrz! i idziemy dalej ulicą a w zasadzie biegniemy. Paula za Chinką, Beata za Paulą, Marcin za Beatą, Marika za Marcinem i dogonić Chinki nie mogą ;) WTF myślę sobie, dziwna sytuacja, nagle powierzamy los małej, szybkiej Chince. I tak po jakimś kilometrze zziajani zatrzymujemy się, a na ulicy staje ten sam autobus co stał na płycie na dworcu. A to obrotni Chińczycy chcą sobie zarobić, ale my też mamy obrotne kobiety w naszym teamie i się targujemy po długim procesie tentegowania w głowie udaje się zejść z 24CNY na 22CNY(13PLN) za osobę! I tak dojechaliśmy do Dengfeng, wysadzili nas na środku jakiejś szerokiej ulicy. Udało się złapać taxi do Song Shan za 20CNY tyle chciał driver, ale chłopak trochę pobłądził i zaczął się denerwować więc dostał 30CNY(17PLN). Jesteśmy na miejscu w naszym hostelu. Jak? Nie wiem! Brawo My.