Wspominałem już, że Chińczycy mają problem z angielskim. Gościu w recepcji podpowiedział nam, że do Suzhou (Sudżu) dojedziemy pociągiem z dworca południowego, i tam się udaliśmy. Na miejscu po przejściu jak zwykle miliona kontroli itp. pan w okienku mówi nam, że następny pociąg będzie po 12, że lepiej jechać na Centralny. WTF? Musieliśmy jeszcze tą informację potwierdzić bo facet też nie mówił po angielsku najlepiej. Już straciliśmy dużo czasu ale jedziemy na Centralny. No i git bo tu mamy pociąg za 40 minut. I niby dużo tego czasu ale zanim kupisz bilet, który jest imienny bo musisz okazać paszport, i przejdziesz przez te kontrole i kontrole kontroli itd. to zaraz masz pociąg! A jest to nie byle jaki pociąg bo CRH produkcji niemieckiej tzw. pociąg pocisk. Na peron wchodzi się z poczekalni, ale tylko Ci pasażerowie którzy jadą tym konkretnym pociągiem. Ten pociąg kierunek Nankin jedzie do Suzhou około pół godziny i ma do pokonania 100km. Cena biletu to 39,50CNY(22PLN) w jedna stronę. No i tak przyjechaliśmy z Szanghaju dużego miasta, 32 milionów mieszkańców do małego miasta z tylko 8 milionami mieszkańców. Dziewczyny złapały jakąś Chinkę pod dworcem i powiem, że dziewczyna miała chęci i nam tak jakby pomogła, ale w końcu dorwaliśmy tuk-tuka a nawet 2 bo byśmy się nie zmieścili w czworo. Zaczęła się szalona jazda ulicami Suzhou, wygrał team Paula-Marika. Tego dnia pogodę mieliśmy konkretną, w bańkę tak słońce grzało, że nie szło wyrobić. Weszliśmy do Muzeum Suzhou, które okazało się darmowe, to dość niespotykane w Chinach bo tu się za wszystko płaci, i to dużo. Po muzeum poszliśmy do Ogrodu Pokornego Zarządcy, ponoć czwarty największy ogród w CHRL (52 tys. m²)! I tu już trzeba było zapłacić i to dość sporo bo 90CNY(50PLN). Jest wpisany na listę Światowego Dziedzictwa Kultury UNESCO, ale co ważniejsze można odpocząć tu w cieniu od tego słońca no w końcu to ogród. Po ogrodach przyszedł czas na spacer wąskimi uliczkami, gdzie co chwila ktoś chciał przejechać skuterem lub innym wehikułem. Był też czas na obiad, smaczny obiad ale kelner nas nie zachwycił za grzeczny nie był. Po obiedzie ruszyliśmy wzdłuż kanału, no bo mówią, że Suzhou to Wenecja wschodu w stronę Pagody Beisi czyli Pagody Północnej Świątyni. Niestety już była zamknięta i nici z zwiedzania. Mieliśmy trochę za mało czasu by wracać tam skąd przyszliśmy, i za dużo by iść na dworzec (mieliśmy bilety powrotne). Wiec klapnęliśmy nad rzeką trochę odpocząć. W drodze na dworzec prawie się spóźniliśmy na nasz pociąg bo pomyliłem budynki, no wpadka wizerunkowa konkretna bo z moją geolokalizacją jest raczej dobrze a tu klops. Jeden młody chińczyk szedł też na dworzec więc udaliśmy się za nim. Spokojnie mamy czas, damy radę i daliśmy.