"Cóż tam, panie, w polityce? Chińcyki trzymają się mocno!?"
Tak dokładnie od 1901 roku kiedy to Wyspiański napisał Wesele nic się nie zmieniło.
Po wylądowaniu trzeba się udać, bo przecież innej drogi nie ma do kontroli paszportowej. Przedtem wypełnić taki mały żółty świstek i odstać swoje nam zajęło to godzinę beż czterech minut. Dziewczyny przeszły gładko, a zemną był "jakiś" problem do dziś nie wiem o co chodziło. Pogranicznik spytał się mnie czy byłem już w Chinach, odpowiedziałem, że byłem kiedyś w Hong Kongu i Makau. Poprosił o okazanie biletu powrotnego, po czym musiałem pójść z drugim oficerem do innego boxu, przy którym chwilę jeszcze postałem by wrócić z powrotem do pierwszego okienka i otrzymać pieczątkę wjazdową. Samice cały czas czekały na swojego samca alfa ;) Zmęczony długa podróżą, najedzony strachem po tym zajściu, wychodzę wreszcie do hali przylotów.
Port lotniczy Pudong:
http://en.shairport.com/pudongair.html
Do miasta można dostać się na kilka sposobów, najprostszym jest chyba skorzystanie z metra bądź maglevu. My wybraliśmy kolej magnetyczna dużych prędkości no bo w końcu u nas takich nie ma! Przejazd był drogi (50CNY+-29PLN)i następnym razem bym już nie powtórzył bo metro zdecydowanie tańsze. Aha i jechaliśmy w godzinach szczytu co skutkowało przejazdem prędkością TYLKO 300 km/h, a można 431 km/h. Cała podróż trwała 8min i 10s (30,5km) a na zewnątrz za wiele widać nie było, bo było już po zmroku. Na dodatek finalnie i tak musieliśmy przesiąść się w metro.
Maglev:
http://www.smtdc.com/en/index.html
Metro Szanghajskie:
http://service.shmetro.com/en/
Hostel:
http://www.shanghaicitycentralhostel.com/
2196CNY/2 pokoje twin/4 os./6nocy
W hostelu byliśmy dość późno, jakoś go zlokalizowaliśmy z małą pomocą młodego Chińczyka. Po śołerze poszliśmy jeszcze na miasto na kolacje i tak się nam udało, że znaleźliśmy ulicznego grilla. Chińczyk się rozstawia ze swoim grillem stoliczkami i taboretami. Bierzesz koszyczek wybierasz z wózka co Ci ma ugrilować i zaczyna się wyżerka, nawet piwo mają. Uliczne żarcie to jest TO. Dobrze, że nie mają tu sanepidu!
Rano wstaje się dobrze, tragedii nie ma, jet lag minimalny. Lecimy na miasto, korzystamy z metra tylko z jedną przesiadką docieramy na wschodnią Nankińską. Przejazd metrem w zależności od pokonanej trasy to wydatek 3-4CNY(1,60-2,20PLN). Bilety w formie karty magnetycznej kupujemy w automatach lub w okienku wybierając stację na którą chcemy się dostać. Bilet zostaje w bramce na stacji docelowej. Na stację wejdziemy tylko po kontroli, bagaż, plecak itp. na rentgena, butelkę wody jeśli posiadacie musicie się napić bądź dać ochronie do sprawdzenia w takim ustrojstwie. Takie same zasady obowiązują przy wchodzeniu na dworce kolejowe, autobusowe oraz budynków publicznych czy muzeów i innych atrakcji. Na ulicy Nankińskiej zaraz po wyjściu z podziemi atakują nas Chińczycy, którzy oferują nam oryginalne podróbki znanych marek czego tylko chcesz. No money, no money tylko to pomaga. Długo nie myśląc udajemy się na śniadanie, i tu zaczynają się pierwsze schody. Chińczycy prawie w ogóle nie mówią po angielsku, nawet Ci młodzi. Najczęstszą reakcją na jakieś pytanie jest ucieczka wzrokiem bądź nogą! W knajpce udało nam się zamówić coś, no bo są jeszcze obrazki, gorzej poszło z posiłkiem dla mamy i Pauli (vege) ale wszystko się da załatwić. Z pełnymi brzuszkami nasz dream team rusza na Bund czyli promenadę nad rzeką Huangpu Jiang. Przy Bundzie stoi rząd budynków kolonialnych dawnych banków, klubów, hoteli i biur symboli potęgi handlowej świata zachodniego. Po drugiej stronie rzeki na Pudongu las wieżowców wraz z charakterystyczną Oriental Pearl Tower i drugim najwyższym budynkiem na tej planecie czyli Shanghai Tower. Trzeba tam wjechać by unieść się nad miastem i wrócić zmienionym. No dobra wiem przegiąłem. Na drugą stronę rzeki najprościej jest wziąć prom za 2CNY(1,20PLN). Do Shanghai Tower idziemy kilka minut wcale nie jest daleko, ale im bliżej tym szyja bardziej boli, dziwna zależność. Wjazd superszybką windą na 118 piętro do obserwatorium tanie nie jest bo kosztuje aż 180CNY czyli całe 102 złote polskie nowe! ;) Co wam powiem to wam powiem jest nieźle, tzn. było, dobra patrzcie na zdjęcia!
http://www.shanghaitower.com/shanghaizhongxinEnglish/index8.php
Po powrocie z Pudongu udaliśmy się w stronę starego miasta i na pierwszy ogień poszła Świątynia boga miasta przy ogrodzie Yuyuan. Bilet kosztuje 10CNY(5,70PLN) chyba, bo serio to jedyny bilet którego sobie nie spisałem i dobrze nie pamiętam. To świątynia taoistyczna jedna z najważniejszych atrakcji turystycznych w tym mieście. Przy świątynią znajduje się centrum targowe z tradycyjnymi produktami oraz wszelakimi pamiątkami. Są tu też liczne restauracje i jadłodajnie, generalnie za obiad zapłaciłem jakieś horrendalne pieniążki a jedzenie było zimne i nie smaczne (Jeden jedyny raz podczas całej wycieczki). Jeden koleś chciał nas naciągnąć na wizytę w herbaciarni, złowił grupkę brytoli ale nie z nami te numery my dokonaliśmy taktycznego odwrotu. Jeśli poczujecie konkretny smrodek nie lękajcie się to tylko stoisko z śmierdzącym tofu. To bardzo popularne miejsce, ludzi tu zatrzęsienie, generalnie jest tu tak "chińsko" bo reszta miasta to taki wielkomiejski moloch.
Koło godziny dziewiętnastej słońce już zaawansowanie zachodziło i wróciliśmy na Bund zobaczyć jak to wszystko co widzieliśmy w dzień wygląda nocą. I wygląda zjawiskowo choć powiem szczerze, że do Hongkongu im daleko. Chińczycy to nocne zwierzęta wyleźli na Bund tysiącami, ulica Nankińska wyłączona z ruchu też konkretnie zapchana, policja steruje ruchem. Lepiej się pilnować. Wracamy metrem do hostelu, w metrze też ciasno. Ale ja nie o tym, miałem przewodnik z przed dziesięciu lat i wtedy były tu tylko trzy linie metra. Dziś jest ich już 16 i wciąż powstają nowe! Śmialiśmy się z dziewczynami, że kolejna linię wybudowali wczoraj w nocy. Zresztą kto wie? Dzień kończymy a jak po piwku, tak to nasza tradycja po kąpieli na lepszy sen. Widzimy się jutro. Cześć!