Makao i po makale...✈

Dzisiaj się trochę ochłodziło, ale nawet dobrze dłuższe spodnie zajmują więcej miejsca trzeba je założyć na siebie, a na plecy nie lekki plecak. Trudno przemęczymy się do późnego wieczora. Dziś poniedziałek jak ręką odjął tłumy gdzieś zniknęły, dobra wiem Chińczycy wyjechali do siebie. Ogród Lou Lim idzie na pierwszy ogień. Typowy bardzo fajny chiński ogród, Feng shui i te sprawy. Spora ilość Bonsai, orchidei i innej miejscowej flory, do tego trochę kotów, kaczek, złotych karpi, mały wodospadziki kilka mostków. Miejscowi staruszkowie siedzący pod Pawilonem grali na ludowych dziwnych instrumentach, całkiem kojące dźwięki z nich wydobywali. Inni grali w szachy, warcaby, śpiewali lub po prostu odpoczywali. Z parku udajemy się do pobliskiej Kun Iam Temple. Po drodze w kiosku kupujemy banany ale trochę inne niż te dostępne w Polsce, inaczej smakują, są OK. W świątyni nie zostajemy długo. Z pobliskiego wzgórza Mong Ha, z parku miejskiego można popatrzeć na okolicę. Siedzibę ma tu też Instytut Badań Turystycznych, o dziwo nikt z nami nie chciał rozmawiać ;) Wracamy na Senado Square, ale nieśpiesznie eksplorujemy okolicę po drodze. Wstępujemy na Czerwony Market halę targową z żywnością, można tu kupić rożne dziwne rzeczy. Okolice Rua da Emenda to spory uliczny bazar, kupicie tu wszystko. Trochę zgłodnieliśmy więc kupiliśmy w miejscowej wytwórni Dim Sum trochę pierożków. Miejscowi przychodzą biorą posiłek w plastikową siatkę i uciekają do domów, pracy. My mieliśmy po poprzedniej przekąsce styropianową tackę poprosiliśmy o nałożenie kilku pierożków z każdego rodzaju. To były najlepsze Dim Sum ever! Przy jednej przecznicy zauważyliśmy jakąś świątynie na zboczu wzgórza przy Escada do Papel. Ciekawie rozmieszczona na kilku poziomach połączonych schodami z Parkiem Luis De Camoes. Do Parku przylega Stary Cmentarz Protestancki który wczoraj chcieliśmy odwiedzić, dziś nie był w planach. Nie daleko miejsca gdzie wczoraj jedliśmy wybieramy inną knajpę. Że jestem pierogowy Marcin to musiałem zamówić Wonton z pierożkami i trawą cytrynową i kolejne Dim Sum, mniam! Na Senado Square udajemy się do informacji turystycznej, miłe panie podpowiadają nam jakim autobusem z pętli pod kasynem Grand Lisboa (Praca Ferreira Amaral) dostać się można na lotnisko. Autobus MT1 lub MT2 koszt 4,20MOP(+-2PLN), trzeba uważać na korki bo się zdarzają np. nam. Na szczęście zdążamy na czas. Niestety mając już wydrukowaną kartę pokładową nie dostaniemy się do gatea. Musimy iść mimo wszystko do chceck-ina by potwierdzili naszą tożsamość. Mało tego musimy okazać inny bilet potwierdzający, że opuścimy Malezję, bo lot mamy do Kuala Lumpur. Nasz pierwsza podróż samolotem AirAsia, bardzo pozytywna. Tu w Azji nikt nie staje do kolejki godzinę przed odlotem, wszystko odbywa się spokojne bez pośpiechu za to bardzo sprawnie. Sam lot bez zarzutu, siedzenia wygodne, obsługa miła i jedzenie jak na samolotowe całkiem niezłe (Pak Nasser's Nasi Lemak). W KL lądujemy o 23:00.

http://www.macau-airport.com/en

MFM>KUL (AirAsia)OW 571MOP(245PLN)/os.

Zdjęcia (52)

Komentarze (0)