Gdańsk przywitał nas chłodno, dlatego nam się w ogóle nie śpieszy i siedzimy na przylotach jeszcze godzinę po wylądowaniu. Do centrum jedziemy autobusem N3. Już w autobusie zaczynają się dziać jakieś dziwne rzeczy 2 młodych łebków cwaniakuje, ogólnie zachowują się bez sensu. Na Dworcu Głównym jest KFC otwarty do 3:00 jak dobrze przeczekamy 2 godziny w cieple przy longerze. Przed zamknięciem lokalu poszliśmy do hali dworca PKP bo autobusowy nie czynny. Posiedzieliśmy na schodach prowadzących do apteki i sklepików ale szybko stamtąd uciekliśmy po tym jak jeden młody brauniarz puścił pawia przed nami. W poczekalni nie było wesoło, zimno jak diabli, drzwi otwarte na rozcież bo po co je zamykać? Spokojnie czwartej doczekać nie dał jeden panczur postanowił urządzić sobie z nas auditorium maximum, postawił walizkę wygłosił płomienne przemówienie po czym odszedł. Nikt go raczej nie słuchał. W miedzy czasie po dworcu ochroniarze ganiali czterech wspominanych wcześniej ćpunów. O godzinie 4:30 zapakowaliśmy się do autobusu, no wreszcie koniec z tą patologią. Tak sobie pomyślałem w Belgradzie ani razu nic dziwnego się nie wydarzyło, ani nikogo dziwnego nie spotkalismy, aż dziwne. Dobra to idę spać...
GDN>WAW 27PLN/os. (http://www.polskibus.com/)