Grada Kotor

Miał być wczoraj jest dzisiaj. Kotor autobus 3EUR. Moim zdaniem najfajniejsze miejsce w jakim byłem w tym małym kraju. Kotor nie duże miasteczko na samym końcu wielkiej Boki (zatoki) o tej samej nazwie. Fantastyczna klimatyczna starówka i system murów miejskich połączonych z Twierdzą św. Jana na wzgórzu wznoszącym się 260mnpm. Mówią, że wspinaczka po 1426 stopniach poprawia kondycję. Nie wiem, wiem natomiast to, że zostawiła hektolitry potu na moich ubraniach, pomimo łaskawej pogody (bo było pochmurno). Za wycisk na trasie trzeba zapłacić 3EUR. Do najszczuplejszych nie należę ale nie mogłem tego nie zrobić, kto jak nie ja? Widoki bajka i dużo tajemniczych zakamarków. Gdy przyjedziemy do Kotoru lepiej od razu uderzyć na mury, my popełniliśmy błąd ponieważ zaczęliśmy się szwendać i gubić wśród ciemnych uliczek i placów, a jest tu co oglądać. Stojąc na górze wypatrzyliśmy plażę po prawej strony od rzeki Skurda. Chmury się rozpłynęły wyszło słońce, a my na szczęście mamy teraz tylko drogę w dół. Po wysiłku, czy jest coś przyjemniejszego od wskoczenia do wody, rozłożenia ręcznika na plaży i spojrzenia w górę na miejsce w którym byliśmy pół godziny temu? Gdy słońce zaszło za fiord zebraliśmy tyłki i wróciliśmy na starówkę coś zjeść i zakupić jakieś pamiątki w sumie to w Kotorze był największy wybór, a i nie były takie tandetne jak w innych miejscach. Bilet powrotny do H.Novi 3,5EUR. Tym razem wracaliśmy trochę inna trasą mijając lotnisko w Tivacie (pas startowy ogrodzony siatką z samolotami stojącymi parę metrów od ulicy). A potem promem w najwęższym miejscy zatoki. Na promie wysiedliśmy z busa jak wszyscy, zaczerpnąć powietrza i obalić małpkę Krstača. Dzięki przeprawie promowej zyskaliśmy jakieś 30min.

Zdjęcia (59)

Komentarze (0)