Północne miasto z południowym charakterem

Po przylocie, udajemy się do kiosku, bilet 3-dniowy 6EUR lub 5-dniowy 7EUR, my wybieramy ten pierwszy niestety. Miedzy lotniskiem a portem jeździ autobus nr.2, potem przesiadka w centrum do autobusu nr.3 który zawozi nas pod sam hotel, po drodze mieliśmy nawet kanarów i problemy bo na bilecie wydrukowało się tylko połowa informacji z kasownika i nie dało się odczyta daty ważności, powiedzieliśmy, że jedziemy z lotniska, kanar zobaczył walizki i machnął ręką. Coś podobnego do polskiej strony http://jakdojade.pl/:

http://soiduplaan.tallinn.ee/?a=p.routes&transport_id=search&l=en

Meldujemy się, płacimy, zostawiamy walizki i wychodzimy. Hotel znajduję się w dzielnicy Põhja-Tallinn, otoczony poradzieckimi blokami z wielkiej płyty, dzielnica jest głównie zamieszkana przez Rosjan. Plus jest taki, że 200 metrów stąd znajduje się plaża i ogromny park. Wiadomo od razu poszliśmy pomoczyć stopy, po mimo ładnej pogody nikogo na plaży nie było. Jadąc autobusem widziałem nie daleko tramwaje, linia 1 i 2 obydwie jadą do centrum i okrążają starówkę, jedziemy. Polecam przewodnik "Litwa, Łotwa i Estonia" wydawnictwa Bezdroża jest to pierwsze wydanie z tego roku więc bardzo aktualne, wraz z cenami w EUR. Wchodząc na starówkę, nie ma co tworzyć sobie jakiegoś planu zwiedzania, niech nogi same nas poniosą. Pod murami od strony dworca kolejowego, za darmo można podziwiać ogród kwiatowo-warzywny, całkiem efektowny oraz pracownie np. garncarską w jednej z wież. Wejście na mury i wspomniane wcześniej wieże to koszt 1.30EUR. By zobaczyć panoramę Tallinna polecam dzwonnice Kościoła św.Olafa (http://www.oleviste.ee/) Bilet 2EUR, widoki za to bezcenne, uwaga nie jest to taras z prawdziwego zdarzenia, zamocowany jest na dachówce i jest bardzo wąski ledwo mijają się 2 osoby, na szczęście są porządne zabezpieczenia. W kościele św. Ducha mieliśmy okazję załapać się na darmowy koncert, 2 skrzypiec i 2 wiolonczele. Centralnym punktem Dolnego Miasta jest Plac Ratuszowy z ciekawym Ratuszem, po urokliwych uliczkach spacerować można godzinami. Ponoć nie ma tu kamienicy której nie ratowali polscy konserwatorzy. Gdy zgłodniejemy warto wybrać się do restauracji obok ratusz "Olde Hanza". Jak sama nazwa wskazuje, będziemy mogli zjeść tradycyjny średniowieczny posiłek, poczuć mistyczny klimat, taki jak za czasów świetności Związku Hanzeatyckiego, do którego należał Reval. Półmrok, masa świec, i obsługa w tradycyjnych strojach. Drogo, ale naprawdę smacznie. Mnie i mamie bardzo smakował, najedliśmy się strasznie tak, że nie chciało nam się iść dalej. Polecam piwo z ziołami ;D i kwas chlebowy. Naprzeciwko, restauracji stoi reklama, a mianowicie nasz ambasada ;D. Miło zobaczyć naszą flagę dumnie powiewającą na obczyźnie. Mama od razu chciała zdjęcie. Z pełnymi brzuchami poszliśmy dalej, na górne miasto. Tam w południowym punkcie stoi "znienawidzony" przez tallińczyków Sobór Aleksandra Newskiego. Nie możemy z mamą odmówić sobie przyjemności zwiedzania, a wnętrza wręcz kipią bogactwem, malowidła, ikony, ołtarze i ten zapach. W gąszczu wąskich uliczek, znajdziemy 3 tarasy widokowe z widokiem na dolne miasto. Na ruchomym straganie zakupiliśmy przepyszne prażone migdały w karmelu z przyprawami, naprawdę rewelacyjne. Wypatrzyliśmy zabawkę dla malutkiej Oli drewnianego renifera w kapeluszu i zielonej sukience ręcznej roboty, bardzo śliczna. Już powoli się ściemniało, a my byliśmy zmęczeni, idziemy do centrum po jakieś małe estońskie zakupy a potem wracamy do hotelu. Zorientowałem się, że tu nie ma takiej nocy jak u nas, panuje półmrok (białe noce), to tak jakby przez całą noc panował świt, ale spać się da!

Zdjęcia (68)

Komentarze (0)