Nasz wyjazd od początku był okupiony stratami. Straty materialne, straty moralne, straty w ludziach (ale tylko jednego dnia ;D). Pomimo tego, aż strach to powiedzieć wyjazd ten to spektakularny sukces, o czym będzie się można przekonać w następnych wpisach.
Pierwsza próba wyjazdu tydzień temu to wielki epic fail. Drugi termin też nie był szczęśliwy, pracownica banku nie oddała Alanowi dowodu osobistego dzień wcześniej, kolega nie sprawdził dokumentów przyjechał na lotnisko, odprawa brak dowodu - epic fail.
Lecę sam! No trudno lecę! Alan doleciał następnego dnia, ale do ostatniej minuty nie wiedział czy wsiądzie na pokład.