Po obfitym śniadanku, które przygotowała nam mama właściciela ruszamy na dworzec Kilikia, podpowiedziano nam, że taxi będzie kosztować 600AMD(+-5PLN) i tyle kosztowała. Dworzec jak dworzec nie za duży i nie pierwszej świeżości. Jak się później przekonacie, dworze wcale nie jakiś główny bo wszędzie z niego nie dojedziemy. I tak marszrutka do Eczmiadzynu kosztuje 200AMD(+-1,70PLN), płatne u kierowcy przy wysiadaniu. W marszrutce poznaliśmy naszych rodaków i naszych przyszłych kumpli: Piotrka i Krzysztofa.
Wysiadamy na przedmieściach, chcemy zwiedzić Katedrę Zvartnoc. Brama z kasą biletową jest zaraz przy samej ulicy. Bilet wstępu to 1000AMD(+-8,30PLN). Do samych ruin trzeba podejść kilkaset metrów. Katedra pw. św. Grzegorza Oświeciciela a w zasadzie to co z niej zostało po trzęsieniu ziemi w 930r. Nigdy nie podjęto próby jej odbudowania a ponoć była to jedna z najpiękniejszych Katedr ówczesnego świata. Na stanowisku archeologicznym możemy podziwiać fragmenty z detalami architektonicznymi. W muzeum (w cenie biletu) na terenie obiektu można zobaczyć prawdopodobną rekonstrukcję Katedry, ponieważ dokładnie nikt nie wie jak wyglądała, nie zachowały się żadne wizerunki świątyni. Następnie udaliśmy się już do samego Eczmaidzynu taksówką, na czterech wyszły jakieś grosze.
Eczmiadzyn to taka Armeńska Częstochowa, sakralne centrum, siedziba najwyższego patriarchy Apostolskiego Kościoła Ormiańskiego. Samo miasto nie powala, wiadomo bloki. Ale za to Katedra i jej okolice to już inna historia. Świątynie otaczają budynki klasztorno-administracyjne, ogrody i piękne chaczkary. Jest to najstarsza katedra na świecie. Do Katedry wejść może każdy, natomiast, żeby zobaczyć skarbiec katedralny potrzebny jest bilet. Bilet kupujemy w kasie naprzeciwko wejścia do Katedry, 1500AMD(+-12,40PLN). Do zobaczenia zabytkowe rękopisy, rzeźby, krucyfiksy, ikony, fragment arki Noego oraz najważniejszy skarb grot Włóczni Przeznaczenia (włócznia Longinusa).
Surp Gajane kilka ulic dalej to Piękny kościół św.Gajane, mniejsza ale bardzo urocza. Stoi w śród zieleni, ogrodów, niewielkiej winnicy i chaczkarów. W sam raz by schować się przed palącym słońcem. W drodze powrotnej do centrum Krzysztof wstąpił do Galerii Sztuki, była tam wystawa rzeźby. Ja z Marcinem i Piotrkiem nie wchodziliśmy. Za to pogadałem trochę z lokalsami grającymi w jakaś dziwną odmianę warcab w której rzucano kostką.
Zaszliśmy jeszcze do kościoła św.Szogat oraz kościóła św. Rypsymy. W tym drugim byliśmy świadkiem ormiańskich chrzcin. W międzyczasie kupiliśmy w tradycyjnej piekarni trochę ormiańskiego lawaszu, chleba puri i zwykłych bułek. Nawet nie wyobrażacie sobie jak fantastyczne może być samo świeże pieczywo! Z chłopakami doszliśmy do wniosku, że cofamy się do centrum, by złapać jakąś taksówkę. Jedziemy w góry do Twierdzy Amberd. Nawet długo nie trzeba było szukać jakiś dziadek zgodził się nas zawieść, cena 100AMD(+-0,83PLN)/km. Wsiadamy w ładę i jedziemy!