Geoblog.pl    marcin3u    Podróże    Երևան-თბილისი (Erywań-Tbilisi) 2016    Różowe Miasto
Zwiń mapę
2016
09
maj

Różowe Miasto

 
Armenia
Armenia, Yerevan
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 2267 km
 
Okazało się, że zatrzymaliśmy się w niedawno oddanym do użytku hostelu. Nie mieliśmy w portfelu żadnych armeńskich dramów, na co szef odpowiedział spokojnie: "chłopaki dźiengi dziś, jutro, no problem, Wy moi goście". Duża hala obok hostelu to działający całą dobę market Pak Shuka (naprzeciwko Błękitnego Meczetu). Jest tu też kantor więc z wymianą waluty nie było kłopotu. Zrobiliśmy też małe szybkie zakupy, co mnie zdziwiło to to, że poza wódką czy papierosami cenny były wyższe niż w Polsce! Uregulowaliśmy nasze należności za nocleg, transport, wypiliśmy po piwie Giumri i poszliśmy spać.

Domino Hostel Yerevan
50,000AMD(+-400PLN)/2os./5nocy

Dlaczego różowe miasto? Bo takie jest większość budynków w Erywaniu a w zasadzie całej Armenii zbudowana jest z tufu wulkanicznego który tu występuje akurat w kolorze właśnie różowym. Dzięki temu wielkie socrealistyczne gmachy, ministerstwa, urzędy a nawet szkaradne blokowiska wyglądają bardzo przyzwoicie, nie jest szaro i smutno.

Armenia to kraj paradoks, na 3.5 miliona mieszkańców ponad milion mieszka w stolicy, a ponad 7 milionów Ormian mieszka poza granicami kraju. Najbiedniejszy kraj Kaukazu, ale na ulicach Erywania nie brakuje luksusowych aut z przyciemnianymi szybami i drogich Boutique'ów. Kraj leży geograficznie w Azji, ale czułem się jakbym nie opuszczał Europy. Posiadający swój charakterystyczny alfabet i język a i tak większość Ormian rozmawia po rosyjsku. Kraj pod wpływem blokady gospodarczej ze strony (wrogów) Azerbejdżanu i Turcji, a gospodarka nie jest też zła jak na standardy europejskie. Duża tu też zasługa diaspory ormiańskiej na świecie.

Armenia Morelą stoi. Apricoty tu się kocha, ponoć w sezonie każdy je morele, można je kupić na każdym rogu. Zresztą teraz jest nie inaczej. Sprzedawane są jeszcze zielone, tak po prostu by poleżały w domu i dojrzały. Zresztą na śniadanie gdy dostałem dżem morelowy to myślałem, że jem domowy a okazało się, że z magazinu! Był pyszny jak dżem mojej mamy! Popularna też jest ormiańska wódka z tego owocu, no bo w sumie dlaczego nie.

Armenia Araretem stoi. No właśnie nie tylko morelą. Święta góra Ormian Ararat (5137 m n.p.m.), obecnie w granicach Turcji, w pogodne dni widziana z Erywania. I może właśnie dlatego jest aż tak głęboko zakorzeniona w świadomości Ormian. Jest częstym motywem w sztuce, literaturze, występuje na godle, to marka docenianej na całym święcie brandy, marka papierosów, piwa, banku i wielu innych instytucji i firm.

Ruch uliczny i korki to zmora, szerokie arterie bez namalowanych pasów i wielkie ronda, ale ten chaos w Erywaniu i poza stolicą działa. Nie wiem jak ale przez całą podróż, nie widziałem nawet jednej stłuczki czy wypadku. Bardzo często kierowcy nadużywają klaksonów, mi to się wydaję, że to taki miejski alfabet morsa, taki nieformalny kodeks drogowy. Komunikacja miejska jak we wszystkich byłych republikach radzieckich opiera się na marszrutkach. I to trochę dziwi, wyobraźcie sobie godziny szczytu i zapchany do granic możliwości GAZ, mało tego sufity są tak nisko że nie pozwalają osobą stojącym na wyprostowanie się! Na pocieszenie dodam, że przejazd marszrutką w mieście bez względu na odległość kosztuje tylko 100AMD(+-0,80PLN), płaci się kierowcy przy wysiadaniu. Erywań zakupił trochę chińskich autobusów, które są nie za długie i jeżdżą na przedmieścia, opłata 200AMD(+-1,60PLN).

9 maja pogodę mieliśmy bardzo ładną, świeciło słońce i było naprawdę gorąco. Idealny dzień na zwiedzanie miasta, zwłaszcza, że dziś Ormianie obchodzą Dzień Zwycięstwa. Główne uroczystości odbywały się a jakże w Parku Zwycięstwa a scena mieściła się pod pomnikiem Matki Armenii. Mieści się tu też Muzeum Wojskowe z wyeksponowanym dookoła starym sprzętem radzieckim. Na teranie parku jest Stary Lunapark z atrakcjami głownie dla rybionek, który dziś tętni życiem. W całym parku i okolicach mnóstwo policji (milicji?), tylu funkcjonariuszy to w życiu nie widziałem. Wielu Ormian przypinało sobie wstążkę św. Jerzego, dla mnie wstążka ta się źle kojarzy. Separatyści z Donbasu uzurpują sobie ten symbol, aczkolwiek przywiozłem sobie jedną.

Do parku dojdziemy wspinając się Kaskadami. Dziwny kompleks architektoniczny, z założenia wielkie schody z białego porfiru prowadzące 302 metry wyżej. Pod schodami znajduję się Muzeum Sztuki Cafesjiana. Na dole znajduje się na plac Tamaniana i park z rzeźbami. Górne kondygnacje po dziś dzień nie zostały dokończone. Pomnik na szczycie schodów na betonowym tarasie widokowym zbudowano w celu uczczenia 50-lecia radzieckiej Armenii. Sam taras to brzydka betonowa konstrukcja, aczkolwiek widok na miasto i Ararat robi wrażenie.

http://www.cmf.am/

Zobaczyć trzeba Plac Republiki o powierzchni 14 tys. m², z wielkimi różowymi rządowymi gmaszyskami, hotelem Marriott, Muzeum Historii Armenii i Narodowej Galerii, stylowymi latarniami i tańczącymi fontannami. Plac jest miejscem spotkań dla turystów, jak i miejscowej ludności. Niestety pod jego budowę zrównano z ziemią typową starówkę, której dziś praktycznie nie ma. Mimo wszystko Plac robi pozytywne wrażenie. Kolejny ważny plac to Plac Wolności, dawniej nosił nazwę Placu Teatralnego, Oba punkty łączy deptak północny. Znajduje się tu Opera (Ormiański Akademicki Teatr Opery i Baletu). Jest to idealne miejsce by spotkać miejscowych Ormian, pojeździć na rowerze, deskorolce lub napić się ormiańskiego piwa czy skosztować lodów w licznych kawiarenkach.

Bardzo ważnym punktem na mapie Erywania jest Muzeum i Pomnik Ofiar Ludobójstwa Ormian. Wstyd się przyznać ale nie udało nam się go odwiedzić mimo najszczerszych chęci. 9 maja obiekt był zamknięty, ze względu na święto, do tego był to poniedziałek. W pozostałe dni muzeum było czynne w godzinach 11-16, i to był dla nas problem. Szkoda było nam kilku porannych godzin by czekać na otwarcie a wracaliśmy zawsze wieczorem. No cóż trzeba będzie jeszcze kiedyś Erywań odwiedzić, nie ma wyjścia.

http://www.genocide-museum.am/eng/index.php

Jeśli chodzi o jedzenie to ormiańskie jest równie fantastyczne co gruzińskie, polecam wam restaurację Pandok Hin Zangezur na ulicy Mesrop Mashtots 3, zaraz obok marketu Pak Shuka. Pyszne jedzenie, miła atmosfera, muzyka na żywo! Kolejną knajpkę jaką polecam to nieznana mi z nazwy na ulicy Teryan 25. Brak jej na mapach google i tripadvisorze. Poznacie ją po drewnianych stolikach z ludowymi obrusami i kompletem lokalsów. Warto zachować się jak oni i zamówić Lamadżo (lahmajoun) i piwo. Lamadżo to taka Ormiańska pizza, cienki upieczony naleśnik (twardy jak maca) z sosem i/lub serem. "Pizze" skrapia się przed podaniem sokiem z cytryny. Palce lizać!

http://hinzangezur.am/
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (57)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
marcin3u
Marcin Krajewski
zwiedził 22.5% świata (45 państw)
Zasoby: 373 wpisy373 70 komentarzy70 7966 zdjęć7966 15 plików multimedialnych15
 
Moje podróżewięcej
25.07.2020 - 03.08.2020
 
 
31.08.2019 - 03.09.2019