We wtorek ruszamy na północne wybrzeże do Łaźni Afrodyty znajdującej się na obrzeżach Parku Narodowego Półwyspu Akamas. Z Dworca Karavella Jedziemy autobusem 645 do nie dużego miasteczka Polis, stamtąd busikiem 622 praktycznie pod samą łaźnię, wszystko na jednym bilecie o którym wspominałem wcześniej. Obok przystanku stał z dwoma osiołkami gość i oferował przejażdżki 10EUR za 30 min. Mama koniecznie chciała jechać i w związku z tym i ja musiałem. Okazało się, że to bardzo sympatyczny Bułgar, pracuje tu na polu kempingowo-namiotowym. Mama od razu zaczęła z nim rozmawiać po rosyjsku, tak że całą historię życia nawzajem poznali. Sama Łaźnia Afrodyty na mnie wrażenia nie zrobiła, micro wodospadzik i tyle. Dobrą opcją jest pójść w góry są trzy szlaki, nie za trudne no bo i góry nie za wysokie. Trzeba koniecznie zabrać ze sobą zapas wody, może być z łaźni będziecie (tak mówią) ładniejsi. Na Cyprze nie ma drzew, w parku jest ich nie wiele dominuje głównie krzaczasta flora. Podczas trekkingu natkniecie się na dziesiątki wygrzewających się na kamieniach jaszczurek a jak wam szczęście dopisze tak jak nam na górskie kozice. Wracamy na pętlę na ostatni autobus. Mamy jeszcze chwilę czasu, gość od osiołków pokazuje nam gdzie są schody na dół by zejść na plażę. Plaża kamienista ale to nie przeszkadza by pomoczyć trochę zmęczone po górskiej wędrówce nogi. Do Pafos zmęczeni docieramy późnym wieczorem.