Dziś to już ostatni dzień w Belgradzie, wieczorem wracamy. Ale zanim to nastąpi jedziemy na Zemun. Wsiadamy na pętli Zeleni Venac do autobusu 84 i patrzymy na GPS czy już wysiadać, krótka podróż trwa około 20 minut. I nagle znajdujemy się jakby daleko gdzieś w innym mieście z dala od wielkomiejskiego zgiełku. Nic dziwnego do 1934 roku Zemun był miastem osobnym, a wcześniej granica miasta na rzece Sawie stanowiła również granicę państwa Habsburgów i Turcji. Jak już wspomniałem dzielnica przypomina bardziej miasto powiatowe niż wielką stolice ale to wszystko na plus. Małe kamieniczki, nie duży plac targowy i cerkwie, wąskie ulice z kocich łbów wijące się na wzgórze Gardoš gdzie stoi wieża o tej samej nazwie. Ze wzgórza rozpościera się panorama na niemalże cały Belgrad.
Wybrzeże Dunaju czyli Zemunski kej, na całej długości obsiany jest kawiarniami, restauracjami, klubami i dyskotekami. Po drugiej stronie wybrzeża na wyspie Veliko ratno ostrvo znajduje się plaża miejska na którą dostać się można łódką. Po obiedzie w jednej z piekarni, bo wzięliśmy pizze wracamy do centrum. Zabieramy plecaki z hostelu i żegnamy się z ziomkami. Autobus na lotnisko jedzie trochę inną trasą niż do miasta tak więc jeśli zobaczycie jakieś pola to nie wpadajcie w panikę.
Lotnisko w Belgradzie do najładniejszych nie należy, niewielka część została odnowiona reszta pamięta jeszcze czasy Josipa Broz Tito. Jedno z rozwiązań też mi się nie podobało a mianowicie brak kontroli bezpieczeństwa przed odprawą paszportową. Kontrola następowała przed samym gatem co powodowało spory bałagan i ścisk w niewielkiej salce. Ceny w sklepach do najniższych nie należały ale jak komuś dinary zostaną to można nimi płacić. Wyjątkiem był karton jakiejś bliżej nie określonej marki papierosów 5EUR, przy zakupie 2 kartonów cena 8EUR.
BEG>MMX 109SEK(54PLN)/os. (http://wizzair.com/pl-PL/Search)