7:30 dzwoni budzik, wstaję, tylko ja, WTF mówię!, dobra idę się ogarnąć. Wracam, Kurek już wstał, Hodak jak zawsze jeszcze 10min, przecież dużo czasu mamy. Włączam PC bo nie wiem czym dojechać na dworzec. Dobra wychodzimy mało czasu bo za pół godziny mamy pociąg. Tramwaj nr.1 za 4 min, nie mamy biletów, ale na szczęście jest automat, przyjmuje tylko bilon, a mamy tylko 2BGN, jadę więc na gapę. Nie wiem ile jest stopni ale jest chłodno, na dodatek zaczyna nieźle sypać, powiało śniegiem ;D Ups niezła pogoda do zwiedzania. Dworzec kolejowy w Sofii to typowy komuszek, ale nie jest taki straszny jak np. Warszawa Centralna z przed paru miesięcy (bo teraz to go w ogóle nie poznaje). Dobra wpadamy do kasy 8:24, 3 bilety do Płowdiw (146km) 20.70BGN. Peron 1 stoi pociąg pytamy się kogoś czy jedzie do Płowdiw, okazuje się, że to ten. Pociąg całkiem niezły z zewnątrz i tak samo w środku jest czysto i ciepło, 8:30 ruszamy.
koleje bułgarskie:
http://www.bdz.bg/index-en.php
rozkład online:
http://razpisanie.bdz.bg/site/search.jsp
9:46 zajeżdżamy do Płowdiw drugie co do wielkości miasto w Bułgarii. Zamiast śniegu pada deszcz, Kurek nie zadowolony bo nie ma parasola. Na śniadanie wybieramy pizze, 2 kawałki po 1.2BGN każdy, śmieszna budka w jednym okienku płacimy, w drugim odbieramy zamówienie. Pizza pyszna. Kierujemy się na starówkę, ul. Iana Wazowa na główny plac miasta obok grającej fontanny. Następnie reprezentacyjną ulicą Kniaz Aleksandyr I Battenberg pod meczet Dżumaja Dżamija, gdzie zobaczymy ruiny rzymskiego stadionu obecnie jest w renowacji trwają prace, teren jest ogrodzony. Skręcamy wprawo przy meczecie w ul.Syborna idziemy pod górę, po prawej stronie stoi Chram katedralny Sweta Bogorodica. Będąc przy Akademii Muzycznej skręcamy w prawo, wchodzimy na podwórko uczelni małą furtką. Jesteśmy, główny punkt programu nadal czynny rzymski amfiteatr, dokładnie nad tunelem, z widokiem na całą okolicę. Zwiedzanie amfiteatru to koszt 3BGN, naprawdę warto stanąć na scenie i poczuć się jak aktor w 117r.n.e przy pełnej publiczności ;D Dalej dajemy się już ponieść naszym nogą małe wąskie brukowane uliczki, ciągle w dół albo w górę i te wspaniałe bułgarskie kolorowe domy, z wykuszami fragmentami budynku nadwieszony powyżej pierwszego piętra na wysokości jednej lub kilku kondygnacji. Wygląda to wspaniale, a dodamy do tego jeszcze czerwone dachówki i jest bajka. Spacerować można godzinami, zwłaszcza, że już jakiś czas deszcz nie pada. Doskonałą pamiątką z wizyty w Bułgarii może być piękna gliniana ceramika, zresztą w domu mama ma całą zastawę, którą zawsze używamy na święta. Nie znam kobiety która by nie była zachwycona z takiego prezentu ;D
Panowie to podpowiedź! Warto odwiedzić Muzeum Historyczne (dostaliśmy bilet ulgowy 1BGN) i Etnograficzne (5BGN), obydwa znajdują się w starych zabytkowych domach w których kiedyś mieszkały sławne osobistości. Nieopodal muzeum na szczycie wzgórza są ruiny rzymsko-trackiej twierdzy, zaniedbane i zdewastowane przez ludzi, dużo śmieci i pomazane przez graficiarzy. Ale warto tam pójść ze względu na wspaniałe widoki na miasto i nie tylko, sami popatrzcie. Zjeść coś można w "Bułgarskiej kuchni" nad tunelem po przeciwnej stronie od amfiteatru. Patrzcie na gramaturę bo można się lekko przejeść. Trzy zupy, trzy dania, i do tego trzy herbaty na rozgrzanie, razem jedyne 55BGN! Ledwo wytoczyłem się z restauracji, ale warto było bo żarcie przepyszne, trochę kaloryczne ale prócz pizzy z rana nic nie jedliśmy. Bardzo chciałem iść do Muzeum Archeologicznego, ale zrezygnowaliśmy z powodu godziny już na pewno było zamknięte. Wracamy więc na stację na pociąg nie spiesząc się wcale. Teraz nie mieliśmy tyle szczęścia co rano, właśnie nam odjechał, następny za godzinę. 19:30 mamy expresa 3 bilety 26.10BGN z miejscówkami. Pociąg osiąga nawet zawrotna prędkość i tak w Sofii jesteśmy 21:45. Śladu po porannej śnieżycy nie ma, bierzemy tramwaj nr.5 i jesteśmy w hostelu.